Dzisiejszy post nie jest postem outfitowym, jakoś miałam potrzebę zrobić coś innego, mniej przyziemnego. Chyba każdy czasem potrzebuje takiej odskoczni od rzeczywistości. Miałam ochotę na stworzenie klimatu coś w deseń zaczarowanego ogrodu, miejsca gdzie kiedyś tętniło życie, a dziś zostały tylko stare mury porośnięte bluszczem i mchem. Jesień to dla mnie czas reflekcji, zastanowienia się na wszystkim.
Zdjęcia celowo zostały rozmazane, uznałam, że tak jeszcze lepiej oddadzą mój klimat. Mam na sobie moje ulubione zestawienie. Czarne legginsy, które w rzeczywistości mają skórzane wstawki, moje ulubione fuksjowe buty i crop top z nadrukiem, usta pomalowałam na czarno.
Mam nadzieje, że się Wam spodoba :)
+ moja fotografka, bez której prawdopodobnie nic by się nie udało, pewnie ten blog by nie istniał, za co bardzo dziękuję :*